Sto lat Młodej Parze! Wesele w Kanie Galilejskiej

Sto lat Młodej Parze!
Wesele w Kanie Galilejskiej

Zamiana wody w wino dokonana przez Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej jest chyba jednym z najbardziej znanych cudów Jezusa. W końcu co może być bardziej ludzkiego niż wesele, czas radości, zabawy, dobrego jedzenia i picia. Opowiadanie o weselu w Kanie Galilejskiej przekazuje nam tylko jeden Ewangelista – Jan (J 2,1-11). W jego relacji jest to pierwszy cud – a właściwie znak – Jezusa.

Ile trwało typowe żydowskie wesele w czasach Jezusa? Co ma ze sobą wspólnego Matka Boża i Józef Egipski? No i pytanie najbardziej nurtujące – ile w końcu było tego wina?

Zapraszam do lektury!

 

Ślub i wesele po cichu?

Ewangelia rozpoczyna się tajemniczą wzmianką o „trzecim dniu”, w którym odbywało się wesele (J 2,1). O co chodzi z tym trzecim dniem? Niektórzy badacze uważają, że jest to jedynie wzmianka chronologiczna, inni twierdzą, że mamy tutaj do czynienia z typowym sensem teologicznym i nie należy brać tego „trzeciego” dnia dosłownie. Trzeciego dnia dzieją się w Biblii rzeczy przełomowe i ważne (zob. np. Rdz 22,4; Rdz 42,18 lub Wj 19,11.15-16). Tutaj też tak będzie – zdaje się mówić autor Ewangelii. W biblijnym kalendarzu trzeci dzień to wtorek, ale według tradycji żydowskiej zaślubiny powinny odbywać się czwartego dnia tygodnia (czyli we środę). Dlaczego więc wtorek?

Przyśpieszenie wesela o jeden dzień może mieć znaczenie praktyczne. Starano się w ten sposób uprzedzić rzymskich urzędników, którzy domagali się wypełnienia tak zwanego ius primae noctis ­– „prawa pierwszej nocy”. W ten sposób okupacyjny urzędnik, który dowiadywał się o pojawieniu się nowej mężatki w okolicy, w rzeczywistości nie spotykał się z dziewicą, a owa „pierwsza noc” przypadała świeżo upieczonemu mężowi.

 

Wesele, że ho-ho!

Ewangelista Jan opisuje już drugi z etapów żydowskiego małżeństwa – czyli początek wspólnego mieszkania małżonków i uroczystą ucztę weselną. Zanim jednak doszło do tradycyjnej imprezy, miał miejsce etap pierwszy, czyli zawarcie małżeńskiego kontraktu i zapłacenie należnej sumy. Między tymi dwoma etapami mijało zwykle od pół roku do roku. Ten okres czasu nie może być jednak porównywany do narzeczeństwa. Było to już formalne małżeństwo i w wypadku ewentualnej zdrady, konsekwencje były takie same jak w wypadku pełnego małżeństwa. Dokładnie pomiędzy tymi etapami są Maryja i Józef, gdy ma miejsce zwiastowanie (por. Łk 1,27: „poślubionej mężowi” i Łk 1,34: „nie znam męża”).

Kulminacyjnym momentem drugiego etapu zaślubin była uczta weselna, po której małżonkowie rozpoczynają wspólne życie i współżycie. Wesele trwało aż tydzień! Wieczorem pierwszego dnia druhny przyprowadzały pannę młodą zakrytą welonem do domu pana młodego. Do pochodu przyłączali się goście weselni niosący pochodnie i lampy. Gospodarz wychodził im na spotkanie i narzucał na młodą mężatkę skraj swojej szaty, co miało być symbolem objęcia żony „w posiadanie” (por. Rt 3,9). Co więcej, był to znak podjęcia obowiązku troski i ochrony względem niej. Następnie rozpoczynała się zabawa – jedzenie, picie, śpiewy, tańce i zagadki, w których uczestniczyło czasem bardzo dużo ludzi. Wyrazem takiej gościnności jest obecność na weselu w Kanie uczniów Jezusa. O ile obecność Maryi i jej Syna można wyjaśnić jakimś pokrewieństwem czy znajomością, to w wypadku „kolegów” Jezusa jest nieco trudniej.

 

Do matki mówisz, wyrażaj się!

Dla niektórych czytelników słowa Jezusa skierowane do Maryi wydają się szokujące. Matka w rozmowie z Jezusem stwierdza po prostu pewien fakt – „nie mają wina” (J 2,3), wyraźnie oczekując, że Ten coś z tym zrobi. Jezus odpowiada jednak dość oschle: „czy to moja lub twoja sprawa, niewiasto?” (J 2,4). Dziś Jezus powiedziałby pewnie „to nie mój interes”. Zastanawia jednak ostatnie słowo – „niewiasto”, albo inaczej „kobieto” (greckie gynai). Dziwny zwrot jak na ukochanego syna, co nie?

Jedną z metod badania tekstu biblijnego jest poszukanie dziwnie brzmiącego lub niepasującego słowa w innych kontekstach. Okazuje się, że zwrot „kobieto” skierowany do Maryi pojawia się w Ewangelii św. Jana jeszcze tylko raz, w słynnej scenie pod krzyżem: „kobieto, oto syn twój” (J 19,26). Ciekawe połączenie dwóch wydarzeń – początku działalności publicznej Jezusa z jej końcem, wesela jako pewnego początku drogi i śmierci jako końca. Jezus mówi o „swojej godzinie”, o momencie, w którym wypełni się Jego mesjańska misja, a na krzyżu ta „godzina” osiągnie swój szczyt.

Ciekawostka – słowa, które Maryja wypowiada do sług weselnych to cytat! Praktycznie tych samych słów użył faraon w historii o Józefie Egipskim: „kiedy i w Egipcie głód zaczął się dawać we znaki, ludność domagała się chleba od faraona. Wtedy faraon mówił do wszystkich Egipcjan: «Udajcie się do Józefa i, czyńcie, co on wam powie» (Rdz 41,55).

 

Jak to wesele bez wina?!

Przejdźmy wreszcie do sedna – jak to było z tym winem? Był to podstawowy – obok oliwy i pszenicy – pokarm w Izraelu, symbol dobrobytu i radości. Zwyczajowo w czasie uczty podawano najpierw lepsze jakościowo wino, by zachwycić gości. Później, gdy towarzystwo było już nieco bardziej „szczęśliwe”, dawano wino tańsze, gorsze, być może rozcieńczone wodą. Ślad takiego podejścia widać w tekście Ewangelii – mówi o tym starosta (por. J 2,10).

Wino, które w cudowny sposób „wyprodukował” Jezus znajduje się w sześciu kamiennych stągwiach, które służyły do oczyszczeń rytualnych. Autor Ewangelii dość szczegółowo je opisuje podając nawet ich orientacyjną pojemność – „dwie lub trzy miary” (J 2,6). Badacze do dzisiaj nie są zgodni co do faktycznych rozmiarów tych naczyń. Tradycyjnie przyjmuje się, że jedna miara (hebrajski bat) równał się około 40 litrom. Prosta matematyka powie nam więc, że jedna stągiew mieściła około 80-120 litrów płynu, zaś komplet sześciu dostarczał nawet 700 litrów. Całkiem sporo, nawet jak na duże wesele! Nie o ilość jednak chodzi, ale o jakość – było to wino „dobre” (J 2,10)!

Nieprzypadkowa jest także liczba kamiennych stągwi – jest ich sześć, a szóstka w Biblii to symbol niedoskonałości, braku. Kamień, z którego zostały wykonane, kojarzy się z kamiennymi tablicami na Synaju. Mamy więc tutaj obraz Prawa, które nie wystarcza, które jest niedoskonałe. Jezus napełnia puste stągwie (kolejny symbol niedoskonałości i braku) winem, symbolem radości i obfitości, napełnia słabe Prawo pełnym mocy Bożym Duchem. Można także odczytać tutaj odwołanie do Eucharystii. Pierwszy znak Jezusa doprowadzi ostatecznie w przyszłości do cudu przemiany wina w Jego Krew.

 

Kropla w morzu

To oczywiście nie wszystkie treści, jakie niesie ze sobą opowiadanie o weselu w Kanie Galilejskiej i cudzie, który się tam dokonał. Nie wspomnieliśmy nic o staroście weselnym, sługach, którzy bez zastanowienia wypełnili polecenie Jezusa (jak dla nich zwyczajnego gościa weselnego). Nie zwróciliśmy także uwagi na brak panny młodej na weselu (tak, tak, jest tylko pan młody).

Co istotne, Jezus po raz pierwszy pokazuje uczniom, że nie jest zwykłym nauczycielem, jakich wielu było w Palestynie w tamtych czasach. W relacji świętego Jana to wydarzenie ma skutek niebywały – „uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11). „Ujrzeli i uwierzyli” – ciśnie się na usta, a to przecież też tekst z tej samej Ewangelii (zob. i por. J 20,25.29).

Na koniec małe, nieco żartobliwe spostrzeżenie. Opowiadanie o weselu kończy się krótkim podsumowaniem, z którego dowiadujemy się, że „On [Jezus], Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni” (J 2,12). Niezłe musiało być to wesele, skoro trzeba było po nim odpoczywać aż kilka dni, co nie?

 

Zobacz także: Słowo na śniadanie. Kanapki z Ewangelią wg św. Marka 

Ten post ma 5 komentarzy

  1. Krystyna

    Historia najlepszego wina!

Dodaj komentarz