Milczący heros u boku. Józef, mąż Maryi

Milczący heros u boku.
Józef, mąż Maryi

Księgi Pisma Świętego pełne są niezwykłych bohaterów, którzy dokonują nieraz rzeczy spektakularnych i wręcz niewiarygodnych. Abraham, Samson, Juda Machabeusz – to niewątpliwie prawdziwi herosi i to nie tylko w sferze duchowej. Nie brakuje również bohaterów drugoplanowych. Nie rzucają się tak bardzo w oczy, ale również odegrali istotną rolę w historii zbawienia. Największym herosem pośród nich jest zdecydowanie święty Józef, mąż Maryi i prawny opiekun Jezusa. Dziś zapraszam do bliższego spojrzenia na biblijne teksty na jego temat.

Czy Józef chciał rozwieść się z Maryją?

Dlaczego często znika?

Jak Józef radził sobie w sytuacjach kryzysowych?

Zapraszam do lektury!

 

Jak to nie moje dziecko?!

Józef po raz pierwszy pojawia się na kartach Ewangelii, gdy dowiaduje się o ciąży Maryi. Spróbujmy sobie wyobrazić tę sytuację. Józef i Maryja są już formalnie małżeństwem. Co prawda nie mieszkają jeszcze razem, a więc także nie współżyją ze sobą, ale łączy ich już nierozerwalny z Bożego punktu widzenia związek. Zgodnie z ówczesnym żydowskim prawem ewentualna chęć zerwania tych powiązań powinna przebiegać jak normalny rozwód. Co więcej, mamy tutaj przypadek, w którym młoda małżonka zachodzi w ciążę, a ojcem dziecka nie jest jej mąż (a przynajmniej tak widzi to otoczenie). W takiej też perspektywie na całą sytuację patrzył zapewne sam Józef. Wystarczy sobie wyobrazić ich pierwsze spotkanie po zaistnieniu tego faktu – to na pewno nie była łatwa rozmowa…

Za ewidentne cudzołóstwo Maryi, zgodnie z prawem (Pwt 22,20-21.23-24), groził wyrok śmierci przez ukamienowanie (choć w czasach Jezusa prawdopodobnie już ich nie wykonywano). Mężczyzna wybiera jednak inną opcję. Z jednej strony stara się nie dopuścić do publicznego poniżenia swojej żony, a z drugiej nie chce poślubić cudzołożnicy. Decyduje się więc na rozwiązanie pośrednie, również prawnie dopuszczalne. Zachowując względną dyskrecję, zamierza przeprowadzić formalny rozwód, do czego potrzeba było jedynie dwóch świadków. Józef jest więc zarówno sprawiedliwy w swoim postępowaniu, jak i nad wyraz wspaniałomyślny.

Gdy decyzja jest już podjęta, Bóg posyła do niego anioła, który wyjaśnia, na czym polega cała sprawa z niezwykłą ciążą Maryi. Przywykliśmy do opisu wizyty anioła Gabriela u Maryi. Tymczasem Mateusz Ewangelista opisuje w swojej księdze analogiczną sytuację z udziałem Józefa. Nasz bohater natychmiast zmienia swoje spojrzenie na całą sytuację i bez słowa zmienia powziętą wcześniej decyzję. Zostaje prawnym opiekunem mającego się narodzić dziecka Maryi, nadaje mu imię i dzielnie staje u jej boku Maryi jako jej mąż.

 

Józef – mistrz drugiego planu

Historia świętego Józefa ukazuje nam człowieka, który ciągle jest „na drugim planie”. Pierwsze skrzypce w tym małżeństwie gra zdecydowanie jego żona. On musi w pewien sposób podporządkować się tym regułom gry, choć w tamtych czasach rola mężczyzny w rodzinie byłą zdecydowanie silniejsza niż współcześnie. Widać to już na samym początku Ewangelii Mateusza, w słynnym rodowodzie (Mt 1,1-17). Genealogia (choć mocno symboliczna) jest wykazem męskich przodków Józefa, których wzajemne pochodzenie jest określone terminem egennesen (gr. zrodził). Po wymienieniu Józefa pojawia się inna forma tego czasownika – Jezus „został zrodzony” (egennethe; strona bierna podkreśla działanie Boga). Nagle pojawia się w tym wykazie Maryja, nienależąca przecież do rodu, z którego pochodził Józef.

Podobnie w kolejnych opowiadaniach. Opis narodzenia Jezusa zawarty w Ewangelii Łukasza wspomina, że pasterze po przybyciu do Betlejem „znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie” (Łk 2,16). Pomijając fakt, że Jezus jest wymieniony na końcu, Józef znów ustępuje miejsca Maryi. Dalej czytamy o obrzezaniu Jezusa (Łk 2,21) i oczyszczeniu Maryi (Łk 2,22). Jedyna informacja świadcząca o udziale Józefa w tych wydarzeniach to gramatyczna liczba mnoga w zdaniu „przynieśli [dziecko] do Jerozolimy” (Łk 2,22). Przecież Józef – jako prawny opiekun dziecka – musiał być tam obecny. Jednak Ewangelista Łukasz w ogóle o tym fakcie nie wspomina.

Sytuacją, która najwyraźniej pokazuje drugoplanowy charakter roli Józefa, jest pokłon Mędrców ze Wschodu opisany w drugim rozdziale Ewangelii Mateusza (Mt 2,1-12). Tajemniczy przybysze z daleka szukają nowonarodzonego króla żydowskiego i z małą pomocą specjalistów Heroda znajdują go wreszcie w małym Betlejem. Wchodzą do domu i… zastają w nim Jezusa i Maryję. Tylko. Józefa brak. Nie było go tam? Poszedł po zakupy? Oczywiście, że był. Ewangelista Mateusz pomija go jednak w opisie spotkania Jezusa z Mędrcami. Wydarzenie niezwykłe, ważne, bardzo symboliczne, a jednak prawnego opiekuna Jezusa w nim nie ma.

 

Run, Józef, run!

Ucieczka do Egiptu to niezwykły przykład odwagi Józefa i jego posłuszeństwa Bożym nakazom. Król Herod oszukany przez Mędrców wpada w gniew i chce zgładzić Jezusa. Bóg posyła więc anioła, który we śnie nakazuje Józefowi uciekać wraz z rodziną do Egiptu. Miejsce wybrane jest nieprzypadkowo – nie jest aż tak odległe, ale nie podlega już władzy Heroda. Józef bez zawahania wstał i jeszcze tej samej nocy wyrusza w drogę.

Warto zwrócić uwagę na to zdecydowane działanie Józefa. Nie kalkuluje i nie przygotowuje się specjalnie do podróży, po prostu wstaje i wychodzi. Widać w tym postępowaniu głęboką wiarę w Bożą opiekę. Skoro Ojciec Jezusa nakazuje im określony sposób postępowania, to w oczywisty sposób zadba też o wszystko, co będzie potrzebne do realizacji tego planu. Gdy Herod umiera i zagrożenie mija, Józefowi ponownie ukazuje się anioł i Święta Rodzina może wrócić do Palestyny.

Na pewno nie były to łatwe chwile. Józef, Maryja i mały jeszcze Jezus musieli wieść życie uchodźców w obcej ziemi, bo w ich rodzinnych stronach groziło im niebezpieczeństwo. Józef wszystkie swoje siły i czas poświęca Jezusowi i Maryi. Opiekuje się nimi, dba o ich bezpieczeństwo i zdrowie. Prawdziwy opiekun na prawdziwe trudności.

 

Ostatni epizod

Ciekawych informacji o Józefie dostarcza nam także najpóźniejsze chronologicznie wydarzenie z jego udziałem opisane w Ewangeliach. Jest to oczywiście znane z różańcowych tajemnic radosnych odnalezienie 12-letniego Jezusa w świątyni. Cała historia doskonale zresztą nadaje się na mini-film sensacyjny.

Każdy pobożny Izraelita miał obowiązek stawić się w świątyni w Jerozolimie trzy razy do roku, przy okazji tzw. świąt pielgrzymkowych – była to Pascha, Święto Tygodni i Święto Namiotów (o tym ostatnim pisałem tutaj). Józef i Maryja od samego początku przedstawiani są przez autorów biblijnych jako wzorowi pod względem religijnego postępowania. Daje to gwarancję, że Wcielony Syn Boży będzie wychowywał się w prawdziwie „Bożej” rodzinie. Fakt, że Józef zabierał syna na te pielgrzymki wydatnie świadczy o wysokiej jakości jego ojcowskiej roli.

Epizod z zaginięciem Jezusa w Jerozolimie – czy raczej celowym pozostaniu w świątyni – daje czytelnikowi okazję podglądnięcia jakimi rodzicami byli Józef i Maryja w praktyce, a nawet w sytuacjach kryzysowych. To, że „zgubili” Jezusa nie świadczy jeszcze, że zawiedli jako opiekunowie. Ich postawa po stwierdzeniu tego faktu dużo lepiej obrazuje ich podejście do swoich obowiązków. Oboje intensywnie szukają Jezusa, nie rezygnują i nie zniechęcają się, ciągle próbują nowych opcji i możliwości odnalezienia syna. Warto zwrócić uwagę na słowa Maryi: „ojciec twój i ja […] szukaliśmy ciebie” (zob. Łk 2,48). Rola Józefa w tych poszukiwaniach, wymienionego jako pierwszego, musiała być zatem wydatna. Odnajdują wreszcie Jezusa, a reakcja „zguby” wywołuje w obojgu głęboką refleksję – choć Ewangelista Łukasz tylko o Maryi powie, że „chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu” (Łk 2,51).

 

Ramię w ramię

Najbardziej charakterystyczną cechą Józefa jest chyba jednak milczenie. Pomimo całkiem sporej ilości wydarzeń ewangelicznych, w których bierze udział, nie wypowiada ani jednego słowa. Wszystkie polecenia Boga przyjmuje w całkowitym posłuszeństwie i bez słowa sprzeciwu. Jako mężczyzna mógłby się pewnie buntować, domagać się dla siebie jakiejś bardziej widocznej, spektakularnej roli. Wybiera jednak drogę cichego posłuszeństwa i nie jest to wcale droga pozbawiająca go męskości. Józef to facet z krwi i kości, który nie waha się i robi to, do czego został powołany. Z pewnością jednak Józef musiał wypowiedzieć przynajmniej jedno słowo: Jezus. Stało się to w czasie obrzezania Jezusa, gdy nadano mu to właśnie imię, a takie było prawne zadanie ojca (zob. Mt 1,25; Łk 2,21).

Jakiś czas temu obserwowaliśmy odejście z tego świata dwóch ikon brytyjskiej monarchii – najpierw księcia Filipa, a niedawno również królowej Elżbiety II. Ta „drugoplanowość” Józefa, o której trochę wspominałem kojarzy mi się właśnie z księciem Filipem. On stał u boku swojej żony przez ponad 70 lat, zawsze pół kroku za nią, zawsze nieco na uboczu, choć też pochodził z królewskiego rodu i też miał swoje własne ambicje. 

Tego też uczy nas święty Józef – umiejętności stanięcia z boku, oddania pola do działania Bogu i posłusznego milczenia w oczekiwaniu na zrealizowanie się Bożego planu. Wspaniały wzór, nie tylko dla mężczyzn!

 

Zobacz także: Sto lat Młodej Parze! Wesele w Kanie Galilejskiej.

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz