Ciemno, zimno, pada śnieg… Czy Jezus urodził się zimą?

Ciemno, zimno, pada śnieg…
Czy Jezus urodził się zimą?

Święta Bożego Narodzenia nierozerwalnie połączyły się w tradycji już z zimowym klimatem. Na święta musi być śnieg, a w drodze na pasterkę pod butami ma skrzypieć mróz. Nie potrafimy sobie wyobrazić Bożego Narodzenia w innym terminie niż ten grudniowy. Ewangelie nie podają nam dokładnej daty dziennej, tak samo zresztą jak w przypadku roku, w którym miało miejsce to niezwykłe wydarzenie.

A co jeśli okazałoby się, że ten cały 25 grudnia to data błędna? Jak wyglądałoby Boże Narodzenie obchodzone na przykład w marcu?

Ostatnio rozważaliśmy, w którym roku urodził się Jezus, dziś zapraszam na drugą część – w którym dniu urodził się Jezus?

 

Co ma wspólnego Jezus i kapłański grafik?

Pewną pomocą w ustaleniu choćby przybliżonej daty narodzenia się Jezusa w Betlejem może być Ewangelia Łukasza. Opisując służbę w świątyni pełnioną przez Zachariasza wspomina, że należał do oddziału Abiasza (Łk 1,5). Kapłani pełniący służbę w świątyni byli podzieleni na 24 oddziały, które w ustalonej kolejności sprawowały swoje obowiązki. Jeśli wierzyć Księdze Kronik, oddział Abiasza był ósmy z kolei (zob. 1 Krn 24,10). Nowa kolejka rozpoczynała się pierwszego Nisan, na przełomie marca i kwietnia. Kolejne grupy kapłanów pracowały przez tydzień, po czym zastępował je kolejny oddział. W ten sposób, w ciągu całego roku, każdy oddział pracował w Jerozolimie przez dwa razy po tygodniu, w około półrocznym odstępie. Oddział Abiasza służył zatem w świątyni na przełomie maja i czerwca oraz listopada i grudnia. Podczas świąt pielgrzymkowych pracowały wszystkie oddziały jednocześnie.

Podczas służby Zachariasza w świątyni odwiedza go archanioł Gabriel i informuje o przyszłych narodzinach Jana Chrzciciela. Jednocześnie, nieco dalej Ewangelista podaje informację, że „w szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela” do Maryi (por. Łk 1,26) – to doskonale znany opis zwiastowania narodzenia się Jezusa. O co chodzi z tym „szóstym miesiącem”? Sześć miesięcy upłynęły od poprzednio opisywanych wydarzeń, czyli służby Zachariasza w Jerozolimie. Wiemy zatem, że Jan Chrzciciel będzie starszy od Jezusa o około pół roku.  Sześć miesięcy od zwiastowania Zachariaszowi do zwiastowania Maryi plus około 9 miesięcy ciąży Maryi to razem około 15 miesięcy. Jezus powinien więc narodzić się około 15 miesięcy po okresie służby Zachariasza w świątyni w Jerozolimie.

Liczenie do 20 opanowują bez problemu dzieci w najmłodszych klasach podstawówki, a więc i my wiemy już, że z tym „grudniowym” Bożym Narodzeniem jest problem. Niezależnie od tego, który termin służby Zachariasza przyjmiemy, wyniki są co najmniej zaskakujące. Wychodzi na to, że Jezus urodził się na przełomie sierpnia i września lub lutego i marca. I co teraz?

 

Zimno, ciemno, ale robota to robota

Inną informacją podważającą zimową tradycję obchodzenia Bożego Narodzenia jest wzmianka Łukasza Ewangelisty o pasterzach. Według tekstu Łk 2,8, w noc narodzenia się Jezusa w Betlejem, pasterze trzymali nocną straż pod gołym niebem nad swoimi trzodami. Fakt, że ostatnimi czasy zima w Polsce nas nie rozpieszcza i temperatury raczej mało „zimowe”, ale do głowy nam nigdy nie przyszło, że to nie ma sensu? W zimie? W nocy? Na zewnątrz?

W Izraelu zima również nie jest najprzyjemniejszą porą roku. Nazywa się „porą deszczową” i zgodnie ze swoją nazwą jest to czas obfitujący w deszcz i generalnie niskie, nawet ujemne temperatury, choć na arktyczne mrozy nie ma co liczyć. Księga Ezdrasza opisując wydarzenia mające miejsce właśnie w grudniu wspomina, że „lud rozsiadł się na dziedzińcu domu Bożego, drżąc z powodu sprawy i deszczów”. Nieco dalej dodaje, że jest „pora deszczowa, tak że nie można pozostać na dworze” (por. Ezd 10,9.13). Samo przebywanie na zewnątrz było więc nieco uciążliwe, a co dopiero nocowanie pod gołym niebem! Również teksty Talmudu potwierdzają, że w Palestynie bydło wypędzało się na pastwiska w okresie od marca do listopada. W czasie „naszej” zimy zwierzęta pozostawały w stajni, a razem z nimi pasterze. Obliczone i zaproponowane daty Bożego Narodzenia bazujące na grafiku służby kapłanów w świątyni dobrze wpasowują się w ten okres.

Skoro więc wierzymy w prawdziwość opisanych przez Ewangelistę Łukasza wydarzeń to mamy problem. Albo musimy uznać, że szczegół dotyczący nocowania pasterzy na pastwisku jest nieprawdziwy, albo uznać, że Jezus nie urodził się w zimie.

 

Jezus urodził się w namiocie?

Ciekawe rozszerzenie tematu pojawia się, gdy przyjmiemy jesienny termin narodzenia się Jezusa. Tiszri, siódmy miesiąc żydowskiego kalendarza, przypada na przełom września-października i obfituje w kilka istotnych świąt. Jednym z nich jest Sukkot – Święto Namiotów. Jest to radosny czas wspominania wyjścia z Egiptu i mieszkania Izraelitów w szałasach/namiotach. Święto jest o tyle ciekawe, że jedną z tradycji z nim związanych jest właśnie budowanie szałasu pod gołym niebem (lub nawet na balkonach). Święto Namiotów trwa w sumie siedem dni i jest jednym z tzw. świąt pielgrzymkowych.

Co ma Święto Namiotów do narodzenia się Jezusa? Święty Jan, Apostoł i Ewangelista, w dobrze znanym prologu do swojej Ewangelii zawarł pewne słynne zdanie. Powraca ono choćby w tradycyjnych kolędach: „a Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami” (J 1,14). Kiedy sięgniemy do tekstu oryginalnego, greckiego, czasownik tłumaczony przez nas jako „zamieszkać” wyrażony jest tekście słowem skenoo. Dosłownie termin ten oznacza „żyć, przebywać, mieszkać pod namiotem”, a także „rozbić, postawić namiot”. Zdanie to można więc przetłumaczyć nieco inaczej – „a Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot wśród nas”.

Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć wzajemne odniesienie. Jezus rodzi się w Betlejem w czasie Święta Namiotów. Potem Ewangelista Jan (którego tradycyjnie uznajemy za późniejszego opiekuna Maryi – a zatem informacje miał z pierwszej ręki) w nieco tajemniczy sposób pisze o „rozbijaniu namiotu” przez przychodzące na świat Słowo. Przypadek? Oczywiście, że to może być przypadek. Tak samo jak daleko idąca nadinterpretacja tekstu. Osobiście jednak byłbym skłonny uwierzyć w taki zbieg okoliczności. W końcu czytając Biblię widać jak na dłoni, że Bóg wielokrotnie już takie „przypadki” i „zbiegi okoliczności” aranżował i wykorzystywał.

 

Od najdawniejszych czasów?

Jakkolwiek może to zabrzmieć dziwnie i wywołać u niektórych mały szok, to prawda jest taka, że chrześcijanie pierwszych wieków nie za bardzo byli zainteresowani datą narodzin Jezusa. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że całkiem mało ich to obchodziło. Powodem takiego stanu rzeczy nie jest jednak lekceważenie akurat tego etapu historii. Dużo większą rolę przypisywano świętowaniu Wielkanocy. Narodzenie było ważne, lecz ważniejsze było Zmartwychwstanie. No i w ten sposób minęło praktycznie ponad 200 lat…

Kij w mrowisko włożył Hipolit Rzymski żyjący na przełomie II/III wieku. W Komentarzu do Księgi Daniela wspomniał, że „pierwsze przyjście Pana naszego wcielonego, w którym narodził się w Betlejem miało miejsce ósmego dnia przed kalendami styczniowymi”. Po przełożeniu na nasz kalendarz daje to datę 25 grudnia. Wykaz męczenników i papieży pochowanych w Rzymie pochodzący z 354 roku podaje, że już w 336 roku w Rzymie Boże Narodzenie było obchodzone 25 grudnia i wyznaczało początek roku świeckiego i liturgicznego.

Popularna wiedza głosi, że chrześcijanie specjalnie ustalili datę świat Bożego narodzenia, by „zagłuszyć” w ten sposób pogańskie święto boga Mitry, czy też tzw. Sol Invictus – Niezwyciężonego Słońca. Na pewno jest w tym trochę prawdy, ale byłbym daleki od przypisywania pierwotnym chrześcijanom tak negatywnych motywacji. Jezus-Mesjasz w pismach chrześcijańskich, również w Biblii jest często określany „Światłością świata”, „Światłem” i tym podobnymi terminami. Być może starożytni chrześcijanie – idąc za przykładem św. Pawła (por. Dz 17,16-33) – próbowali wskazać poganom tę jedyną, prawdziwą Światłość – Jezusa Chrystusa? Pamiętajmy, że chrześcijaństwo nie rozwijało się w próżni. Wokół siebie mieli świat przesiąknięty kulturą pogańską.

 

Jezus urodził się wiosną?!

Chcąc być uczciwym nie da się niestety obronić grudniowego terminu świąt Bożego Narodzenia, podobnie jak słynnego „roku 0”. Nie znaczy to jednak, że ktoś tu celowo wprowadza nas w błąd, lub chce coś przed nami ukryć. Ewangelie mają cel przede wszystkim teologiczny. Nie są kroniką historyczną, która minuta po minucie opisuje wydarzenia historyczne. Ewangelie pokazują Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, który przychodzi na świat w totalnej pokorze i ubóstwie, by nas zbawić i otworzyć nam niebo.

A konkretna data? – ktoś zapyta. A ja odpowiadam: a czy to coś zmieni w dziele zbawienia? Czy łaska Boża „przestanie działać” jeśli Jezus urodził się w lipcu lub sierpniu, w porze suchej, a zamiast zamieci śnieżnej była burza piaskowa?

Nie termin się liczy. ON SIĘ LICZY. Tylko On.

 

Zobacz także: Jezus urodził się… przed Jezusem?

Ten post ma 2 komentarzy

Dodaj komentarz