Sobór apostolski w Jerozolimie. Dogadajmy się jakoś…

Dogadajmy się jakoś… Sobór apostolski w Jerozolimie

Jedyne demokratyczne głosowanie w Biblii to… uwolnienie Barabasza. Kościół na ziemi od samych swoich początków kierowany jest przez papieża, a przynajmniej przez ściśle określoną hierarchię. To sprawa jasna dla wszystkich, którzy mają choć podstawowe pojęcie o Kościele.

Nie oznacza to jednak, że „szeregowe owieczki” nie mają prawa głosu. Przez blisko dwa tysiące lat Kościół wypracował metody słuchania opinii zwykłych ludzi – i choć nie zawsze działało to jak należy, to jednak uczciwość każe przyznać, że przynajmniej podejmowano takie starania.

Problemy w Kościele rozwiązuje się również kolegialnie – współcześnie mówimy o soborach i synodach. Gdzie jednak szukać początków takiego sposobu działania? Kto jako pierwszy wpadł na pomysł zespołowego rozwiazywania problemów? Co to był „sobór apostolski” i jakie były jego efekty?

Zapraszam do lektury!

 

W czym problem?

Koniec lat 40. I wieku naszej ery. Wspólnota chrześcijańska z roku na rok się rozrasta. Coraz większą grupę stanowią w niej ludzie pochodzenia pogańskiego – Grecy, Rzymianie i przedstawiciele wielu innych nacji starożytnego świata. Kościół staje się znacznie bardziej wielokulturowy niż u swoich początków, gdy – przypomnijmy – składał się praktycznie wyłącznie z Żydów. Zresztą, „kierownictwo” wspólnoty jest w całości pochodzenia żydowskiego.

Głównym problemem, który wymagał rozwiązania był status nowych członków wspólnoty. W Antiochii leżącej nad Orontesem (północna część Palestyny) pojawili się przybysze z Judei, którzy zaczęli nauczać chrześcijan o pogańskim pochodzeniu, że jeśli nie poddadzą się obrzezaniu (upraszczając – nie przejdą najpierw na judaizm, a potem dopiero na chrześcijaństwo), nie będą mogli osiągnąć zbawienia (Dz 15,1). Ten ciekawy pogląd wywołał niemałą konsternację w Antiochii, święty Łukasz w Dziejach Apostolskich zanotował, że doszło na tym tle do „niemałych sporów i roztrząsań” (por. Dz 15,2).

Wspólnota antiocheńska postanowiła przygotować specjalną delegację, która uda się do Jerozolimy, do Apostołów i z pomocą ich autorytetu rozwikła problem. Przedstawicielami wysłanymi „do źródeł” został przebywający wtedy w mieście Paweł z Tarsu, jego towarzysz Barnaba, oraz kilku miejscowych chrześcijan. Starożytni „ojcowie soborowi” ruszyli zatem w drogę na południe.

 

Sobór – święte zgromadzenie

Delegaci z Antiochii przybyli do obecnych w Jerozolimie Apostołów. Problem okazał się całkiem poważny, bowiem chrześcijanie ze świętego miasta, którzy wcześniej byli faryzeuszami, dość ostro ponowili swoje żądania. Czymś oczywistym było dla nich, że najpierw należy „zaliczyć” religię żydowską ze wszystkimi jej przykazaniami i przepisami, a dopiero potem można poznawać Jezusa i Jego nauczanie.

Kościół Jerozolimski na czele ze św. Piotrem i św. Jakubem postanowił rzetelnie zająć się tym problemem. Jak podają Dzieje Apostolskie, „zebrali się więc Apostołowie i starsi, aby rozpatrzyć tę sprawę” (Dz 15,6).

 

Autorytety przemawiają

Po „dłuższym roztrząsaniu” (por. Dz 15,7) – a zatem dyskusja trwała i nie była zapewne specjalnie spokojna – głos zabrał niekwestionowany autorytet, Szymon Piotr. W niezwykle piękny i dostojny sposób przypomniał zebranym o swojej szczególnej roli we wspólnocie, którą otrzymał bezpośrednio od Chrystusa. Wspomniał również o szczególnym wydarzeniu – nawróceniu rzymskiego setnika Korneliusza opisanym przez św. Łukasza w dziesiątym rozdziale Dziejów Apostolskich. Okoliczności tego nawrócenia, jak i późniejszy dar Ducha Świętego udzielony poganom utwierdził Piotra w przekonaniu, że Bóg nie zważa na pochodzenie człowieka, lecz zwraca się ku wszystkim, którzy kochają Go szczerym sercem. Dlatego – stwierdził – czymś niewłaściwym byłoby zmuszanie pogan do przestrzegania Prawa mojżeszowego, którego sami Żydzi nie byli w stanie „porządnie” wypełnić.

Następuje krótki przerywnik, który jednak tematycznie łączy się z całym wydarzeniem – Paweł i Barnaba opowiadają zgromadzeniu o swoich podróżach misyjnych i wszystkim, co Bóg zdziałał przez ich nauczanie wśród pogan.

Na końcu głos zabrał drugi z autorytetów – Jakub, brat Pański, przywódca Kościoła w Jerozolimie. Zwrócił uwagę na fakt, że nawracanie się pogan jest wypełnieniem się proroctw – między innymi Amosa (Am 9,11n LXX), Jeremiasza (Jr 12,15) i Izajasza (Iz 45,21). Jego zdaniem zatem podobnie jak wyraził to wcześniej Szymon, nakładanie na pogan obowiązków Prawa jest błędem. Nie można jednak zupełnie pozbawić ich łączności z żydowską tradycją. Jakub zaproponował, by z całej gamy starotestamentalnych przepisów pozostawić w mocy tylko cztery prawa dotyczące czystości. Obejmowały one zakaz spożywania pokarmów ofiarowanych bożkom pogańskim, mięsa uduszonych zwierząt, krwi oraz nakaz powstrzymania się od nierządu. Pierwsze trzy przepisy pochodzą z Księgi Kapłańskiej (17,7-15), czwarty natomiast dotyczy prawdopodobnie zakazu małżeństw między bliskimi krewnymi ()Kpł 18,6-18). Co ciekawe, już w Starym Testamencie zakazy te dotyczyły również cudzoziemców mieszkających pośród Ludu Bożego (Kpł 17,8.10.13; 18,26).

 

Jak sobór to i dekret

Propozycja Jakuba spotkała się z szeroką akceptacją. Był to pewien kompromis, który zadowolił obie strony. Konieczne stało się zatem rozgłoszenie wypracowanego rozwiązania we wszystkich wspólnotach chrześcijańskich. Postanowiono spisać je i za pośrednictwem Pawła i Barnaby przekazać najpierw do Antiochii, a następnie dalej, do kolejnych chrześcijańskich Kościołów.

Niezwykle ciekawe jest, w jaki sposób Apostołowie podpierają swój autorytet. Tekst tak zwanego dekretu apostolskiego zawiera bowiem następujące stwierdzenie: „postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my” (Dz 15,28). Widać jasno, że Kościół pierwotny jest bardzo mocno świadomy opieki Ducha Świętego i odczytuje Jego działanie w decyzjach swoich przywódców. Poza tym, w dekrecie pojawia się również podkreślenie jednomyślności zgromadzenia w podjętych decyzjach (zob. Dz 15,25). Kościół jest zatem wspólnotą, która rozwiązuje problemy wspólnie, przez rozmowę i naradę, również na modlitwie, by ostatecznie stanąć razem i jednomyślnie wyrazić podjęte decyzje i dać świadectwo.

 

Sobór – zawsze można się dogadać

Czego uczy nas ta historia? Choćby tego, że każdy problem da się rozwiązać drogą dialogu. Chrześcijanie pochodzenia pogańskiego mogli przecież „uprzeć się” przy swoim stanowisku i krzykliwie domagać się uznania swoich racji. Byli jednak otwarci na rzeczowe argumenty i ostatecznie okazali posłuszeństwo autorytetowi Apostołów.

Hierarchia – czyli Apostołowie – ze swojej strony również nie okazała się głucha na rosnące napięcia. Potrafili z otwartością rozeznać problem i wypracować dobre rozwiązanie. Przy czym warto zauważyć, że okazali oni otwartość nie tyle na ludzi mających problem (a przynajmniej nie tylko na nich), lecz przede wszystkim na Słowo Boże wyrażone językiem proroctw.

Taki ma być Kościół – otwarty na człowieka i jego problemy, ale ostatecznie zawsze słuchający bardziej Boga, niż ludzi (por. Dz 5,29). Nie ma innej drogi, również dziś, w XXI wieku.

 

Zobacz także: Jak czytać Biblię i nie zwariować?

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz