Syn marnotrawny czy Ojciec miłosierny?

Syn marnotrawny
czy Ojciec miłosierny?

Przypowieść o synu marnotrawnym jest jednym z najbardziej znanych fragmentów nauczania Jezusa. Przytoczona przez świętego Łukasza fikcyjna historia o młodzieńcu, który zaliczył w swoim życiu „góry” i „doły” na stałe wpisała się w kanony sztuki i popkulturę. Mało kto jednak ma świadomość, że opowieść ta ma znacznie głębsze znaczenie i sens. Syn marnotrawny to nie tylko zwykła bajka o upadku i przebaczeniu, ale złożony literacki obraz przedstawiający samego Boga i Jego postawę względem grzeszników.

Zapraszam dziś do rozważenia tego tekstu. Nie będzie to spojrzenie czysto naukowe (choć i takie elementy się pojawią), co raczej swoista medytacja nad Słowem Bożym.

Jaki majątek otrzymał młodszy z synów?

Dlaczego syn marnotrawny wrócił do domu??

Czy starszy syn to idealny syn?

Zapraszam do lektury!

 

Niech żyje wolność!

Opowieść rozpoczyna się od mocnego żądania młodszego z dwóch synów. Chce on, by ojciec dał mu przypadającą mu część majątku. Nie wiemy, co jest powodem takiego zachowania. Być może jest niezadowolony ze swojej sytuacji, być może nie czuje się doceniony, może przeczuwa, że jego starszy brat odziedziczy większą lub lepszą część majątku. W każdym razie od razu rzuca się w oczy fakt, że nasz bohater traktuje ojca tak, jakby był już martwy! W końcu spadek otrzymuje się po śmierci rodzica, a nie jeszcze za jego życia. Senior rodu musiał zatem poczuć ogromny duchowy ból, gdy jego syn potraktował go w taki sposób. Szanuje jednak decyzję syna.

Ojciec nie uzewnętrznia swoich uczuć i bez słowa dzieli swój majątek pomiędzy synów. Ciekawe, że Ewangelista Łukasz użył specyficznego słownictwa. Młodszy syn prosi ojca o swoją część ousia (dosł. własność, dobra, bogactwo), a ojciec dzieli między nich bios (dosł. życie, to co potrzebne do życia). Wygląda to zatem tak, jakby syn chciał od ojca tylko „kasę”, a ojciec oddaje mu część swojego życia, część samego siebie! Marnotrawny syn nie chce ojca w swoim życiu, nie chce jego opieki, nie chce troski i dbałości o codzienne utrzymanie. Woli sam kierować swoim życiem.

Niedługo potem „usamodzielniony” młodzieniec porzuca rodzinny do i wyjeżdża w dalekie kraje. Jego duchowe, emocjonalne odrzucenie ojca dopełnia się teraz również w sferze fizycznej. Dalekie kraje są daleko od domu, daleko od ojca. Sytuacja syna marnotrawnego zmienia się diametralnie. Żyje w przekonaniu, że teraz dopiero jest prawdziwie wolny i może sam decydować o sobie. Przeświadczenie to prowadzi go najpierw do ochoczego korzystania z uroków bogactwa. Ewangelista opisze to jako „rozrzutność”. Słowo to pojawia się tylko tutaj w całym Nowym Testamencie! Jednym zdaniem – żyje tak, jakby jutra nie było.

 

Syn marnotrawny

Wiadomo, że budżet nie jest z gumy i pieniądze wydawane bez namysłu wreszcie się skończą. Tak też dzieje się w przypadku syna marnotrawnego. Jego nieskrępowana niczym wolność i swoboda kończy się wraz z ostatnią monetą z ojcowskiego trzosa. Jakby tego było mało, w kraju nastał głód i młodzieniec z przypowieści musiał iść do pracy, by ratować swoje życie. Los odwraca się do naszego bohatera plecami. Jeszcze przed chwilą bawił się i korzystał z życia, a teraz musi paść świnie. Dla Żyda zajęcie to było czymś totalnie odrażającym, symbolem największego upadku. Okazuje się jednak, że to jeszcze nie wszystko. Chłopak próbuje zjeść jedzenie dla świń, ale nawet taki pokarm jest mu zabroniony. To wszystko pokazuje czytelnikowi, że gorzej być już nie może. Nasz bohater traktowany jest gorzej, niż pogardzane przez wszystkich świnie. Upadek syna marnotrawnego jest całkowity, osiągnął najgłębsze możliwe dno. Wtedy dopiero nachodzi go refleksja.

„Jak trwoga to do Boga” – albo w tym wypadku do tatusia. Młodzieniec przypomina sobie nagle jak wyglądało jego życie w domu ojca. Przyznaje sam przed sobą, że nawet najemnicy – pracownicy za pieniądze – mają lepiej niż on teraz. Idąc dalej – przypomina sobie ojca. Tego samego ojca, którego potraktował jak konto bankowe, jak martwego bankiera, który ma tylko sfinansować mu rozrywki. Tęsknota za domem prowadzi go do refleksji nad swoim postępowaniem. Postanawia rzucić upokarzającą pracę i wrócić do ojca. Nie chce wiele – jest gotów przyjąć choćby rolę najemnika, byleby tylko mieć co jeść. Niesamowity jest kontrast pomiędzy jego wyjazdem z domu a powrotem. Wyjeżdżał jako bogacz, zuchwały i pewny siebie, wraca jako żebrak, upokorzony i przegrany. On to wie, ale mimo to rusza w drogę.

 

W ramionach ojca

Perspektywa przypowieści zmienia się na moment. Widzimy ojca, który dostrzega powracającego syna, gdy ten był jeszcze daleko. Ten drobny szczegół ma niezwykłe znaczenie. Jak ojciec mógł go zobaczyć? Musiał go przez cały ten czas wypatrywać! Powrót syna marnotrawnego nie zaskoczył go w żaden sposób, nie zastał go przy żadnej codziennej aktywności, ale właśnie przy wypatrywaniu, „wyglądaniu przez okno”. W przepiękny sposób pokazuje nam to, że ojciec tęsknił, że myślał o swoim młodszym synu. Mógł go przecież wymazać z pamięci po tym, co mu zrobił i w jaki sposób się zachował. Tymczasem stary już ojciec wybiega naprzeciw młodzieńcowi i od razu bierze go w ramiona. Nie tego się chyba chłopak spodziewał.

Zgodnie z semicką mentalnością syn powinien teraz pokłonić się ojcu do ziemi i błagać o przebaczenie. Senior zaś powinien zachowywać się godnie, podniośle, z dystansem. Tymczasem wszelka aktywność dokonuje się po stronie ojca. Widać, że nie boi się on porzucić utartych schematów postępowania ani narazić swojej godności. Dla niego liczy się teraz tylko młodszy syn. Co więcej, z usta ojca nie pada ani jedno słowo krytyki. Zamiast tego w symboliczny sposób przywraca mu wszystkie synowskie prawa i godności – obrazem tego jest szata, pierścień i sandały, a potem wyprawiona uczta. Nie wiemy jak zareagował na to marnotrawny syn. Ewangelista skupia się na ojcu i jego pełnym emocji działaniu.

 

Starszy syn marnotrawny

Na scenę wydarzeń wkracza starszy z synów. W momencie powrotu brata był „na polu” – a więc w pracy. Wykonywał swoje obowiązki, troszczył się o ojcowiznę, która w przyszłości stanowić będzie jego własny majątek. Obowiązkowy, odpowiedzialny, ciężko pracujący syn – normalnie ideał. Gdy jest już blisko domu słyszy dobiegające ze środka odgłosy zabawy. Zamiast wejść, wzywa jednego ze służących i zasięga języka. Na wieść o powrocie dawno niewidzianego brata ogarnia go gniew. Nie zamierza brać udziału w tym festiwalu radości. Nie cieszy się z powrotu brata. Dlaczego? Może po prostu zna swojego ojca, może wie, że ojciec przebaczy utracjuszowi, a może z czystego egoizmu zazdrości wyprawionej uczty?

Okazuje się, że starszy syn ma w sobie poczucie niesprawiedliwości. Uważa siebie za „tego lepszego”, wiernego ojcu, tego, który nigdy nie przekroczył żadnego ojcowskiego nakazu. Wydaje mu się, że jego postawa nie została w żaden sposób przez ojca doceniona i nagrodzona. W oczywisty sposób denerwuje go tak emocjonalne powitanie marnotrawnego brata. Warto zauważyć, że starszy syn nie nazywa go „swoim bratem”, ale „twoim synem”. Nie czuje żadnej więzi z bratem. Określa jego postępowanie jako „roztrwonienie majątku z ladacznicami”. Skąd on to wie? Był tam, widział? A może wyolbrzymia i „dopowiada” winy brata?

Ojciec nie zaprzecza zarzutom starszego syna. Zapewnia go o swojej miłości, ale zwraca również uwagę na konieczność radości z powrotu zagubionego brata. Przypomina w ten sposób, że autentyczna miłość jest darmowa, a nie stanowi zapłaty za pracę czy oddane usługi. Poza tym, bezkrytyczność wobec własnego postępowania często idzie w parze z nadmierną surowością względem innych. Starszy z synów też w pewien sposób jest marnotrawnym synem. Pozostał przy ojcu, ale nie uchroniło go to przed błędami. Na koniec, już po raz drugi, ojciec wypowiada słowa, że należy cieszyć się, bo jego młodszy syn „był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się”.

 

Czas na powrót?

Głównym bohaterem przypowieści wydaje się być syn marnotrawny. Śledzimy jego losy od początku praktycznie do samego końca. Z drugiej jednak strony Ewangelista dużo wspomina również o uczuciach i postępowaniu ojca. Z tego też powodu przypowieść ta funkcjonuje też pod innym tytułem – jako przypowieść o ojcu miłosiernym.

Ojcem jest oczywiście Bóg, marnotrawnym synem – grzesznik. Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć, o co chodzi w tej przypowieści. Bóg pełen miłosierdzia wygląda z niebiańskiego okna wyczekując powrotu grzesznika, który postanowił żyć „po swojemu” z daleka od Ojca. Powracających wita z radością i przyjmuje do domu przywracając im godność dziecka. Postać starszego syna jest zaś przestrogą przed nadmiernym zaufaniem we własny osąd i własną sprawiedliwość.

Przypowieść o synu marnotrawnym i miłosiernym ojcu to świetny materiał na przygotowanie do sakramentu pokuty. Każdy z nas był lub jest takim marnotrawnym dzieckiem Ojca w niebie. Może czas już powrócić?

 

Zobacz także:

Blisko serca. Miłosierdzie Boże: TUTAJ

Ten, który nie minął. Miłosierny Samarytan: TUTAJ

Dodaj komentarz