Czy Jezus z Nazaretu naprawdę istniał?
Nie można mieć pretensji do ludzi, którzy nie wierzą w Boga – to w końcu ich wybór i nic nam do tego. Wiara jest sprawą bardzo osobistą i nikt nie ma prawa osądzać podejścia innych ludzi do tego tematu. Coraz częściej zdarza się jednak, że kwestionuje się rzecz dużo bardziej „sprawdzalną” – historyczność postaci, jaką jest Jezus. W tej dziedzinie sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Czy istnienie Jezusa jest kwestią historii, czy może teologii?
Dlaczego źródła żydowskie są bardziej wiarygodne niż te chrześcijańskie?
O czym świadczy kwestionowanie historyczności Jezusa?
Zapraszam do lektury!
Od początku…
Przede wszystkim należy zacząć od tego, że badania dotyczące faktu istnienia Jezusa nie należą do dziedziny teologicznej. Trzeba bardzo jasno oddzielić tutaj dwa aspekty. Pierwszy z nich to sprawdzenie, czy naprawdę żył ktoś taki jak Jezus z Nazaretu, czy był postacią historyczną i jakie było jego życie. Czymś zupełnie innym jest druga sprawa – czy faktycznie był Synem Bożym, czy naprawdę zmartwychwstał, czy uzdrawiał, wskrzeszał, rozmnażał chleb i tak dalej. Rozdzielenie tych dwóch aspektów to kwestia elementarnej uczciwości badawczej.
Dlaczego jest to takie ważne? Istnieje pogląd, że owszem, Jezus z Nazaretu faktycznie żył w Palestynie w pierwszej połowie I wieku naszej ery. Był wędrownym nauczycielem, gromadził uczniów i przyciągał tłumy, lecz w końcu został aresztowany i zabity przez Rzymian z obawy przed rosnącym społecznym wzburzeniem. Natomiast cała reszta – cuda, zmartwychwstanie i cała reszta niezwykłych okoliczności – jest tylko legendą wymyśloną przez uczniów Jezusa. Zostali pozbawieni poważanej w społeczeństwie pozycji i próbowali w ten sposób utrzymać swój status. Kościół byłby więc wtedy tylko wymysłem garstki facetów, którzy sprytnie wykorzystali popularność przedwcześnie zmarłego Mistrza.
Wskazanie niepodważalnych dowodów historycznego istnienia Jezusa jest więc sprawą bardzo istotną, bo stanowi punkt wyjścia dla ponad dwóch tysięcy lat historii Kościoła, Europy i świata.
Punkt widzenia
Źródła historyczne mówiące o Jezusie możemy podzielić na trzy główne grupy: chrześcijańskie, żydowskie i pogańskie (głównie rzymskie). O ile źródła pochodzące od Apostołów i uczniów apostolskich można poddawać w wątpliwość i oskarżyć o stronniczość, to w wypadku pozostałych dwóch grup wysuwanie tego typu opinii będzie zupełnie nieuzasadnione. Warto jest uświadomić sobie, że jakikolwiek historyk żydowski czy rzymski nie miał absolutnie żadnego interesu w tym, by pamięć o Jezusie przetrwała dla przyszłych pokoleń. Gdyby Jezus był postacią wymyśloną, „stworzoną” w pewien sposób przez innych, z całą pewnością nie znaleźlibyśmy o Nim ani słowa w niechrześcijańskich źródłach.
Szczególną wartość mogą mieć dla nas źródła z grupy żydowskiej. Jak wiemy z Ewangelii, Żydzi traktowali Jezusa z niechęcią, a nawet wrogością. Uważali Go za szarlatana, fałszywego proroka i zwodziciela, co doprowadziło zresztą do Jego aresztowania i śmierci. Rzymianie mogli traktować fakt istnienia Jezusa jako jakiś mały „przecinek” w historii Imperium. Dla Żydów jednak Jezus był „mocnym uderzeniem”, kamieniem obrazy, którego nie dało się ot, tak pominąć. Skoro więc źródła żydowskie nie tylko nie milczą o Jezusie, ale wręcz szczegółowo o nim wspominają, to oczywiste jest, ze Jezus istniał naprawdę. Gdyby był wymyślony – czy historyk żydowski „kalałby” swoje dzieło wzmianką o fikcyjnej postaci tak bardzo szkodzącej żydowskiej religii i tradycji?
Jezus – czarodziej i oszust
Talmud
Talmud babiloński, niezwykle ważna dla Żydów księga, wspomina o Jezusie wielokrotnie. Na temat okoliczności śmierci Jezusa z Nazaretu czytamy:
„Naucza się: W wigilię Paschy powiesili Jeszu. Herold chodził przed nim przez czterdzieści dni (mówiąc): „Będzie on ukamienowany, gdyż uprawiał czary i zwodził, i prowadził Izrael na manowce. A ktokolwiek wie coś a jego korzyść, niech przyjdzie i niech się za nim wstawi”. Nie znalazłszy jednak nic na jego korzyść, powiesili go w wigilię Paschy”[1].
Mamy tutaj klasyczne, żydowskie spojrzenie na postać Jezusa. Zwodziciel i szarlatan zabity przez Rzymian. Jeszcze ciekawszy jest jawnie antychrześcijański zbiór anonimowych haggad „Toledot Jeszu”, który o Jezusie wypowiada się bardzo negatywnie:
„Jezus powiedział: „Ojciec mój, który jest w niebie, wzywa mnie do siebie. Pójdę, a wy zostańcie i tutaj czekajcie na mój powrót”. To był wybieg, jako że bez znajomości imienia Boga nie miał takiej władzy. Takim sposobem ukrył przed uczniami swoją chęć udania się do Egiptu, aby poznać tamtejszą magię. Przedostawszy się do Egiptu pozostawał tam przez dłuższy czas, ucząc się czarnoksięstwa. A kiedy opuścił Egipt, pośpieszył do Antiochii, gdzie przebywali jego uczniowie”
Józef Flawiusz
Józef Flawiusz, najbardziej znany żydowski historyk, wspomina o Jezusie w swoim dziele „Dawne dzieje Izraela”. Pisze o nim tak:
„W tym czasie stał się przyczyną wzburzenia Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można nazwać go człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów, a także pogan. On to uchodził za Mesjasza, lecz nim nie był. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat skazał go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał się znów jako żywy, jak to o nim oraz wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiadali boscy prorocy. I odtąd aż po dzień dzisiejszy istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali swą nazwę” [2].
Ciekawe, że Flawiusz odbiega trochę od negatywnego obrazu Jezusa nazywając go mądrym człowiekiem, a nawet powątpiewając lekko w Jego czysto ludzkie pochodzenie. W tekście pojawia się również informacja o okolicznościach śmierci Jezusa, Jego domniemanym zmartwychwstaniu oraz chrześcijanach (gr. christianoi – dosł. chrystusowi).
Jezus – był i już, nic godnego uwagi
Tacyt
Jeden z najsłynniejszych rzymskich historyków – Korneliusz Tacyt – wspomina o Jezusie przy okazji opisywania pożaru Rzymu i prześladowań za czasów cezara Nerona:
„Atoli ani pod wpływem zabiegów ludzkich, ani danin cesarza i ofiar błagalnych na rzecz bogów nie ustępowała hańbiąca pogłoska i nadal wierzono, że pożar był nakazany. Aby ją więc usunąć, postawił Neron winowajców i dotknął najbardziej wyszukanymi kaźniami tych, których znienawidzono dla ich sromot, a których gmin chrześcijanami nazywał. Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata. Przytłumiony na razie zgubny zabobon znów wybuchnął, nie tylko w Judei, gdzie się to zło wylęgło, lecz także w stolicy” [3].
Abstrahując od powodów pożaru, chrześcijanie są przedstawieni w dość negatywny sposób. Nie ma wątpliwości skąd ta grupa bierze swój początek – od ukrzyżowanego za czasów Tyberiusza człowieka nazywanego Chrystusem.
Pliniusz Młodszy
Pliniusz Młodszy, gubernator rzymski w Azji Mniejszej, również wspomina o Jezusie opisując społeczność chrześcijańską:
„Największą winą czy też błędem chrześcijan było to, że mieli zwyczaj w określonym dniu o świcie zbierać się i śpiewać na przemian pieśni ku czci Chrystusa jako Boga. Związali się przysięgą dotyczącą nie jakichś występków, lecz że nie będą popełniać kradzieży, rozbojów, cudzołóstwa, że nie będą składać fałszywej przysięgi ani zapierać się wobec żądających zwrotu powierzonej im własności. Po tych obrzędach zazwyczaj rozchodzili się i znowu zbierali się, aby spożyć wspólny i niewinny posiłek” [4].
Lukian z Samosaty
Oba wspomniane teksty uzupełnimy świadectwem Lukiana z Samosaty, satyryka żyjącego w drugiej połowie II wieku:
„Do dzisiaj czczą [chrześcijanie], jak wiadomo, tamtego wielkiego człowieka, ukrzyżowanego w Palestynie za to, że wprowadził między ludzi te nowe obrzędy. […] Żywią bowiem ci nieszczęśliwi przekonanie, że po wsze czasy będą nieśmiertelni i że ich życie trwać będzie na wieki. Dlatego też lekceważą śmierć i wielu z nich dobrowolnie się na nią wydaje. Nadto pierwszy prawodawca wzbudził w nich przekonanie, że wszyscy nawzajem są braćmi. Staje się tak z chwilą, gdy się nawrócą, wyprą bogów helleńskich, uczczą tego ukrzyżowanego mędrca i będą pędzić życie wedle jego praw. Do wszystkiego więc odnoszą się z równym lekceważeniem i wszystko uważają za wspólne dobro” [5].
Stosunek do chrześcijan i samego Jezusa jest więc nieco pogardliwy, ale nie ma absolutnie żadnych wątpliwości co do faktycznego istnienia Jezusa z Nazaretu.
Śmiesz wątpić? Niedobrze…
To oczywiście nie wszystkie wzmianki o Jezusie, które można odnaleźć w starożytnych źródłach. W większości wypadków autorzy wspominają o Nim przy okazji pisania o chrześcijanach, ale nie jest to powód do podważania prawdziwości istnienia Jezusa. Poza tym, informacje, które posiadamy są zbyt zgodne z Ewangeliami, by uznać je za przypadkową zbieżność imion czy wydarzeń.
Historyczność Jezusa nie podlega zatem wątpliwości. Naprawdę żył człowiek o imieniu Jezus z Nazaretu, naprawdę był nauczycielem, naprawdę został zabity, a wokół całej Jego postaci od samego początku krążyła pewna aura tajemniczości i niezwykłości. Kwestionowanie tego faktu to objaw nie tyle niewiary, co wręcz głupoty i ignorancji.
To dobry punkt wyjścia. Reszta to już kwestia wiary.
[1] Sanhedrin 43a.
[2] Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela XVIII.3.3.
[3] Korneliusz Tacyt, Roczniki XV, 44.
[4] Pliniusz Młodszy, List do cesarza Trajana.
[5] Lukian z Samosaty, O zgonie Peregrinosa.
Pingback: Co wspólnego mają wieża Babel i Zesłanie Ducha Świętego? - BIBLIO.teka Robsona
Pingback: Boże Narodzenie. Biblijne konteksty - BIBLIO.teka Robsona