lectio divina

Lectio divina. Sposób na boskie czytanie

lectio divina

Lectio divina.
Sposób na boskie czytanie

Zobacz także:
Napisz do mnie!

Z każdej strony słyszymy, że czytanie Pisma Świętego powinno być dla nas nawykiem, codziennością, czymś zupełnie normalnym. Każdy chrześcijanin powinien przecież poznawać Boga – to oczywiste. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że potraktujemy teksty biblijne jako opowieści o dawnych czasach, pewien rodzaj życiowej mądrości sprzed wieków, która w ograniczonym stopniu jest aktualna do dziś. Tymczasem Pismo Święte jest żywym Słowem Bożym, w którym czytelnik spotyka się ze Stwórcą! Pośród wielu metod czytania Biblii ważne miejsce zajmuje lectio divina – dosłownie „duchowe, pobożne czytanie”.

Czym jest lectio divina?

Z ilu etapów się składa?

Dlaczego lectio divina to nie tylko czytanie?

Zapraszam do lektury!

 

Co to jest lectio divina?

Trzeba zacząć od tego, że lectio divina nie jest tak naprawdę metodą czytania Pisma Świętego, ale metodą – czy też raczej formą – modlitwy. Najważniejszym jej elementem i jednocześnie bazą jest oczywiście lektura Pisma Świętego, ale pogłębiona i podporządkowana w pewien sposób określonym regułom. Pierwsze wzmianki o lectio divina możemy odnaleźć już w czasach Ojców Kościoła (IV-V wiek). Szczyt „popularności” metoda ta przeżywała w czasach średniowiecza, by zaniknąć prawie całkowicie od wieku XV. Wraz z rozwojem ruchów biblijnych na początku XX wieku metoda lectio divina powróciła do łask i współcześnie przeżywa swoisty renesans. Sam papież Benedykt XVI polecał tę formę modlitwy wszystkim wierzącym.

Istotną rolę w lectio divina odgrywa jej struktura, a wcześniej – odpowiednie do modlitwy przygotowanie. Idealnym miejscem praktykowania lectio divina jest oczywiście kościół lub kaplica z wystawionym Najświętszym Sakramentem, ale na co dzień może to być każda lokalizacja, w której znajdziemy choć trochę ciszy. Jeśli chodzi o czas – kilka minut to zdecydowanie za mało. Jeśli chcemy czytać Słowo Boże w sposób pogłębiony, to nie możemy ograniczać Bogu czasu. Powinien to być przynajmniej kwadrans lub pół godziny. Górnego limitu oczywiście nie ma. Trzeci, równie ważny element przygotowania, to pozycja ciała. Ma być godna i wygodna. Można siedzieć, klęczeć, nawet stać. Chodzi o to, by ewentualna niewygoda i dyskomfort nie odciągały naszych myśli od modlitwy. „Łaska bazuje na naturze” jak pisał św. Tomasz z Akwinu i w tym wypadku ma to istotne znaczenie.

Sama struktura metody lectio divina w podstawowej formie składa się z czterech części:

  • Lectio – czytanie
  • Meditatio – medytacja, rozważanie
  • Oratio – modlitwa
  • Contemplatio – kontemplacja

Niektórzy dodają jeszcze część piątą – actio (działanie). Całość powinna oczywiście poprzedzić chwila wyciszenia i skupienia oraz modlitwa do Ducha Świętego o dobre owoce modlitwy.

 

1. Lectio – czytanie

Do lectio divina najlepiej będą nadawały się ewangeliczne teksty narracyjne opowiadające o wydarzeniach, spotkaniach itp. Rozpoczynamy od uważnego przeczytania wybranego tekstu. Nie śpieszymy się, zwracamy uwagę na słowa, czytamy tekst nawet kilkukrotnie. Chodzi o to, by dobrze go poznać, „nasiąknąć” nim w pewien tajemniczy sposób. Jednokrotne przeczytanie danego akapitu rzadko kiedy na to pozwala. Ważne będą emocje, jakie mogą pojawić się w trakcie lektury. Będzie to dla nas sygnał, że czytany tekst w jakiś sposób nas porusza, wywołuje odzew w naszym wnętrzu. W sumie to nie tekst – to sam bóg nas dotyka w swoim Słowie. Bardzo istotne jest, by zwrócić na to uwagę – będzie to pole do dalszych etapów lectio divina. Emocje, jakie odczuwamy podczas lektury Pisma Świętego, pokazują nam stan naszego serca, uświadamiają nam, nad czym trzeba jeszcze popracować, a co daje nam wewnętrzny spokój i siłę.

W czasie etapu lectio zdarzyć się może moment, w którym jakiś krótki fragment – zdanie lub nawet pojedyncze słowo – poruszy nas głębiej, zastanowi, zdziwi, zaskoczy itp. To sygnał, że czas przejść do kolejnego etapu.

 

2. Meditatio – medytacja

Etap ten dosłownie oznacza „powtarzanie” lub „ćwiczenie”. Chodzi w nim generalnie o skoncentrowanie się na fragmencie, który głębiej mnie poruszył. Nie przemieszczamy się już do innych tekstów, nie szukamy kolejnych emocji i poruszeń, ale zatrzymujemy się w odkrytym już miejscu. Czytamy go wielokrotnie, „smakujemy” tak, jak smakuje się kęs dobrego jedzenia. Można czytać go na głos, można powtarzać go w myślach – często poskutkuje to nauczeniem się danego fragmentu na pamięć. Opisane przez tekst wydarzenia mają stać się niejako częścią naszej podświadomości. Medytacja jest więc w pewnym sensie zmaganiem się z tekstem biblijnym. Ma on w naszym umyśle zająć miejsce innych spraw, czasem niekoniecznie dobrych. Jeśli Słowo Boże będzie naprawdę „w nas”, to „z nas” będzie częściej wychodzić dobro, niż zło. Poza tym, często słyszymy jakieś teksty biblijne setki razy i nic do nas nie dociera, a innym razem usłyszymy je po raz kolejny i przemówią do nas na nowo.

Ten etap lectio divina angażuje nie tylko umysł, ale i serce. Analizujemy w pewien sposób czytany tekst i zastanawiamy się, dlaczego akurat ten fragment mnie poruszył. Próbujemy odkryć, co Bóg mi przez ten fragment objawia, co komunikuje. W spontaniczny sposób „wydarzy” się wtedy przejście do kolejnego etapu.

 

3. Oratio – modlitwa

Kiedy serce człowieka nasyci się już Słowem Bożym to w naturalny sposób budzi się w nim odruch odpowiedzi. W ten sposób pojawia się modlitwa. Już nie tylko czytamy tekst, już nie tylko go rozważamy, ale zaczynamy na niego odpowiadać słowami. Teksty biblijne pokazują nam, o co Boga prosić, za co dziękować, za co przepraszać i za co uwielbiać. Pomagają nam zrozumieć nasze własne życie i spojrzeć na nie oczami Pana Boga. Stąd bierze się właśnie modlitwa – z dostrzegania siebie i swojego życia w przeczytanym tekście. Trudno przewidzieć, jaką przybierze ona formę. Może być długa lub krótka, możemy prosić, dziękować, przepraszać, uwielbiać – w zasadzie to sprawa bardzo indywidualna. Nie chodzi przy tym o modlitwy wyuczone w stylu „Ojcze nasz” czy „Zdrowaś Mario”, choć one tez na jakimś etapie mogą pomóc.

 

4. Contemplatio – kontemplacja

Na etapie oratio może się zdarzyć, że dosłownie braknie nam słów. Wtedy przechodzimy do kolejnego etapu lectio divina – kontemplacji. Jest to tak naprawdę trwanie przed Bogiem, najlepiej w milczeniu. Słowem – modlitwa samą obecnością. Nie do końca jest to też nasze świadome działanie. Święty Paweł w Liście do Rzymian pisał, że w momentach, gdy na modlitwie brakuje nam słów, sam Duch Święty modli się za nas (zob. Rz 8,26-28). Tak jak w każdej relacji między dwojgiem ludzi przychodzi wreszcie etap, gdy rozumieją się bez słów, tak samo jest też w relacji z Bogiem. Kontemplacja to taki „etap bez słów”, gdzie wystarcza sama obecność. W świetle Słowa Bożego człowiek lepiej rozumie siebie, swoje życie i świat wokoło. Nie potrzeba wtedy wielu słów, wyjaśnień, tłumaczeń. Wystarczy po prostu „być”.

Przytoczę tutaj pewną anegdotę związaną ze św. Janem Vianneyem. Pewnego razu zobaczył on w kościele mężczyznę, który godzinami siedział nieruchomo w ławce wpatrzony w tabernakulum i nic nie mówił. Zapytany przez świętego co robi, odrzekł: „Nic, ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”. To jest istota kontemplacji – ja patrzę na Niego, a On na mnie.

 

5. Actio – działanie

Ostatni etap lectio divina stanowi w pewnym sensie odpowiedź na wezwanie Apostoła Jakuba: „Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie” (Jk 1,23). Końcowy etap duchowego czytania Słowa Bożego to działanie. Co nam przecież da czytanie Słowa Bożego, nawet najbardziej pobożne i głębokie, jeśli to spotkanie z Bogiem nie będzie przynosiło owoców w codziennym życiu? Teksty biblijne często zapraszają nas do podjęcia jakiegoś postanowienia, wykonania jakiegoś zadania. Może trzeba z kimś porozmawiać, komuś przebaczyć, komuś pomóc? Warto zapisać sobie te inspiracje, by po zakończeniu modlitwy nie uciekły w niepamięć. Działaniem wynikającym z lectio divina może być także zmiana we własnym życiu – na przykład oddanie Bogu większej przestrzeni w swoim życiu.

Metoda lectio divina nie zawsze prowadzi do konkretnego postanowienia i działania, dlatego też ten piąty etap jest jakby „dodatkowy”. Warto jednak zauważyć, że regularne praktykowanie lectio divina samo w sobie jest pewnym postanowieniem, które przemienia życie. Przebywanie ze Słowem Bożym działa samo z siebie, daje owoce nawet wtedy, gdy człowiek nie jest tego świadomy. Sam Bóg mówi, że Jego Słowo zawsze przynosi owoce (zob. Iz 55,11).

 

Co jest najważniejsze w lectio divina?

Na koniec trzeba podkreślić jedną, istotną rzecz. Guigo Kartuz, autor średniowiecznego dzieła „Drabina do raju”, wyjaśniał, że w lectio divina chodzi o to, by lektura Pisma Świętego nie była jednym z wielu zajęć dnia codziennego, wykonywanych mechanicznie i w pewien sposób bezmyślnie.

Lectio divina nie polega na sprawnym zaliczeniu kolejnych etapów. To nie jest instrukcja obsługi Pisma Świętego, którą można „przejść” jak grę komputerową. Lectio divina powinno być sposobem życia, skupieniem swojej uwagi na Słowie Bożym i skoncentrowaniem swoich pragnień na poznawaniu Go.

 

Zobacz także: Jak czytać Biblię i nie zwariować?

 

Dodaj komentarz