Kuszenie Jezusa. Pierwsze starcie
Zaczęliśmy Wielki Post, czas przygotowania do Wielkanocy i nawracania swojego serca. Nie jest łatwo – ciągle jesteśmy poddawani pokusom, ciągle szatan próbuje odciągnąć nas od Boga i Jego łaski. Możemy się zniechęcać, możemy narzekać, ale zapominamy, że Jezus (jako człowiek) również odczuwał pokusy. Za tydzień w Ewangelii czeka nas ten właśnie opis – kuszenie Jezusa na pustyni. Dzisiaj opowiemy sobie trochę więcej o tym wydarzeniu.
Dlaczego kuszenie Jezusa miało miejsce na pustyni?
Czego dotyczyły pokusy Jezusa?
W jaki sposób kusi diabeł?
Zapraszam do lektury!
Jezus na pustyni — dlaczego akurat tam?
Pierwsza rzecz, od której należy zacząć to samo miejsce kuszenia Jezusa. Wszyscy trzej Ewangeliści podają, że Jezus przebywał wtedy na pustyni. O jaką pustynię chodzi? Najprawdopodobniej Ewangeliści mają na myśli Pustynię Judzką – to teren najbliższy w stosunku do poprzednich opisanych wydarzeń. Tuż przed kuszeniem Jezus przyjmuje od Jana Chrzciciela chrzest w rzece Jordan.
Symbolika pustyni odgrywa w tej historii niesamowicie istotną rolę. Izraelitom kojarzyła się ona bardzo jednoznacznie – z czterdziestoletnią wędrówką z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Jako taka jest symbolem próby, pewnego testu wierności i wytrwania przy Bogu i Jego przykazaniach. Już samo to pokazuje, że kuszenie Jezusa będzie miało podobny wydźwięk. Ponadto pustynia stanowiła dla nich przeciwieństwo ogrodu, a stąd blisko już do symboliki Raju – ogrodu Eden, który ludzie przez grzech utracili.
Opowiadanie o kuszeniu Jezusa na pustyni pokaże nam bardzo czytelnie, co tak naprawdę jest rdzeniem i podstawą wszelkich pokus, na jakie narażony jest człowiek. Ostatecznie chodzić będzie po prostu o odrzucenie Boga, odsunięcie Go na dalszy plan i przyznanie innym rzeczywistościom głównej roli w życiu człowieka. Co ciekawe, człowiek zawsze będzie miał wrażenie robienia czegoś lepszego, bardziej wartościowego, zamiast poświęcania czasu dla Boga. Na tym polega kuszenie – kamień zawinięty w kolorowy, błyszczący papierek po cukierku.
Najedz się, co ci szkodzi. Pierwsza pokusa
Po czterdziestu dniach postu (a my narzekamy na post ścisły w Popielec albo Wielki Piątek) Jezus „poczuł w końcu głód” (Mt 4,2). Szatan przystępuje do kuszenia Jezusa w momencie słabości, fizycznej potrzeby, która – jego zdaniem – osłabia Chrystusa na tyle, by był podatny na jego podstęp. Doskonale wiemy, że zamiana kamieni w chleb, którą diabeł podsuwa Jezusowi, nie jest dla Syna Bożego żadnym problemem. W końcu jakiś czas później Jezus zamieni wodę w wino i nakarmi kilkoma bochenkami chleba tysiące ludzi.
Jezus na pustyni ewidentnie głoduje, a jednak odpowiadając szatanowi, zwraca uwagę na fakt, że prawdziwym źródłem pokarmu człowieka jest sam Bóg i Jego Słowo (Mt 4,4; por. Pwt 8,3), a więc pośrednio także On sam (por. J 1,1). To nie znaczy oczywiście, że Jezus jest obojętny na czysto fizyczne potrzeby człowieka, ale podkreśla raczej potrzebę pewnej hierarchii. Zaspokojenie głodu jest czymś dobrym, potrzebnym, a przede wszystkim normalnym. W zestawieniu ze sferą duchową jest jednak czymś przyziemnym, drugorzędnym.
W pierwszej pokusie chodzi o pierwszeństwo Boga w życiu człowieka, szukanie Go jako źródła mogącego zaspokoić każdą naszą potrzebę. Postawienie Stwórcy na pierwszym miejscu jest lekarstwem na jakiekolwiek kuszenie nas przez szatana. Pozwala to na odstawienie na bok innych rzeczy, również potrzebnych, ale ostatecznie mniej ważnych w porównaniu z Bogiem. Ostatecznie Jezus zrobi coś podobnego – zamieni chleb w swoje Ciało, dając nam sakrament Eucharystii, duchowy pokarm. Odrzucił kuszenie do chwilowej poprawy swojej ziemskiej kondycji, by w nieodległej przyszłości dać ludziom możliwość wzrastania ku niebu.
Skok na bungee bez bungee. Druga pokusa
Szatan w pierwszym podejściu poniósł klęskę, przystępuje zatem do drugiej próby. Tym razem zamienia się w naukowca-biblistę. Kuszenie Jezusa dokonuje się teraz za pomocą niezwykłego i nietypowego narzędzia – słów Pisma. Szatan proponuje Jezusowi skok w przepaść rozciągającą się u stóp murów świątynnych, by boska interwencja zapowiedziana przez proroków ziściła się na oczach ludu. W ten sposób Jezus odniósłby natychmiastowy sukces jako Mesjasz. Wydaje się to sensownym podejściem do sprawy, ponieważ dobrze wiemy, że najprościej zgromadzić wokół siebie tłumy dając im garść spektakularnych efektów i niezapomniane emocje, co nie?
Tak jak doświadczyli tego Izraelici wędrujący przez pustynię, tak też i Jezus na pustyni pokazuje, że Boga nie można uczynić przedmiotem, marionetką gotową spełniać każde polecenie człowieka. Znów powraca kwestia hierarchii wartości w życiu człowieka – jeśli na pierwszym miejscu postawię siebie i swoje potrzeby, Bóg stanie się automatycznie drugorzędny, wyląduje na pozycji „złotej rybki”, od której wymagać będziemy spełniania naszych życzeń. Jezus, odpierając drugie kuszenie za pomocą fragmentu Psalmu 91, wskazuje na prawdziwy sens tego biblijnego cytatu. Bezgraniczne, pełne zaufanie w Bożą opiekę i posłuszeństwo woli Stwórcy jest źródłem absolutnej pewności i bezpieczeństwa człowieka.
Jezus dokonał tego skoku, lecz zrobił to nieco inaczej, niż sugerował to szatan. Zstąpił w otchłań śmierci, by raz na zawsze tę śmierć pokonać. Okazał zaufanie Ojcu i miłość do człowieka. Nie było to wystawianie Boga na próbę, swoiste „kuszenie” Boga, lecz bezgraniczna wiara w to, że ten „skok w ciemność” ma swój dalszy ciąg w świetle zmartwychwstania.
„Strasznie już być tym królem chcę!” Trzecia pokusa
Trzecie kuszenie Jezusa na pustyni jest zobrazowaniem bardzo istotnej kwestii – na czym polega bycie Zbawicielem świata. Szatan podsuwa Jezusowi wizję panowania nad całym światem i posiadanie wszelkich jego bogactw, a więc perspektywę czysto ziemską, ludzką. Jedyną ceną takiego zwycięstwa jest oddania pokłonu szatanowi, co ma być pozornie nieznacznym gestem w porównaniu z ewidentnymi „korzyściami”.
Jezus jest jednak Mesjaszem innego „typu”. Jego Królestwo nie jest tożsame z żadnym ziemskim królestwem, żadną partią polityczną, prawicą czy lewicą, liberałami czy konserwatystami. Królestwo Jezusa jest jedyne w swoim rodzaju, bo tylko Bóg ma pełnię władzy i to władzy rzeczywistej, trwałej, nieprzemijającej. Przyjęcie perspektywy szatana oznaczałoby spłycenie misji Jezusa, odrzucenie Bożego planu zbawienia i zatrzymanie się na czysto zewnętrznych oznakach panowania. Kuszenie Jezusa przez szatana jest próbą zatrzymania Mesjasza jeszcze przed startem Jego misji. Syn Boży stanowczo odrzuca kuszenie słowami Księgi Powtórzonego Prawa (6,13). Pokazuje – nie tylko w tym momencie, ale w całej swojej ziemskiej działalności – o co chodzi w „byciu Zbawicielem”. Być Zbawicielem świata to nie znaczy panować, rządzić, wprowadzać idealny świat bez zła i cierpienia. Być Zbawicielem to przynosić ludziom Boga – a to Jezus zrobił w sposób doskonały.
Trzeci etap kuszenia Chrystusa okazuje się najważniejszy. Postać Mesjasza trzeba rozumieć w kontekście całego Objawienia. Nie da się odrzucić „trudnych prawd” o jego cierpieniu i pozornej klęsce. W Ewangeliach doskonale widać, że uczniowie Jezusa mieli z tym problem. Jezus karci Piotra pod Cezareą Filipową słowami „Zejdź mi z oczu szatanie!” (por. Mt 16,22), które są prawie identyczne z tymi pod koniec trzeciego etapu kuszenia („Idź precz szatanie”; Mt 4,10). Nawet po zmartwychwstaniu Jezus musi jeszcze tłumaczyć uczniom, że to On jest zapowiadanym przez proroków Mesjaszem i „cierpiącym Sługą Jahwe”.
Kuszenie Jezusa na pustyni. Kto wygrał?
W podsumowaniu trzeba stwierdzić, że w oczywisty sposób pierwsze starcie z szatanem na pustyni wygrywa Jezus. Nie poddał się kuszeniu, nie zdecydował się „pójść na skróty”, nie zechciał uprościć sobie zadania korzystając z czysto ziemskich metod. Podstawowe przykazanie Narodu Wybranego znalazło swoje zastosowanie również podczas kuszenia Jezusa na pustyni – tylko Bogu należy się pokłon i posłuszeństwo, tylko On jest w stanie zaspokoić wszelkie ludzkie potrzeby, tylko Jemu należy ufać bezgranicznie i tylko w Nim czeka nas prawdziwe zbawienie.